Tęczowa babka
Hmmmmm…..
w sumie to nie wiem od czego tu zacząć 🙂
Tydzień temu była imponująca Panna cotta podwójnie czekoladowa, która zachwyciła mnie przede wszystkim swoim wyglądem, ale smakiem też i jestem bardzo z niej dumna.
Dzisiaj dla odmiany inny nieco deser, z którego także jestem dumna, nie będę tego ukrywać 🙂
Deser bardzo cieszy dzieci, nawet te całkiem duże, ale dorośli też robią „WOW” na jego widok.
Rzeczywiście babeczka jest całkiem imponująca 🙂
Pisałam przy marchewkowym bezglutenowym, że będzie seria babek 🙂
No i jest kolejna.
Deser ten to kompozycja galaretek.
Z czego jedną część każdego koloru mieszamy z odrobiną mleka zagęszczanego, a potem zalewamy foremkę w odpowiednich kolejnościach.
I to jest najbardziej czasochłonna część przygotowywania deseru.
A warstw mamy tu 10 więc trzeba sporo czasu na przygotowanie.
Ja zabrałam się za niego wieczorem i to nie był najlepszy pomysł, bo ostatnią część zalałam po ponad 4h…
A poza tym deser nie wymaga dużo pracy i naszego wkładu pracy.
Forma – u nas na babkę, przez co deser ma ciekawy kształt. Ważne aby mieściła 2,5 litra płynu bo tyle łącznie mają galaretki.
Galaretki – sztuk pięć, warto wybrać takie o intensywnym kolorze, u nas 4 były z firmy Wodzisław która rzeczywiście ma mocne i nasycone kolory.
No dobrze, do dzieła, zróbcie frajdę swoim pociechom tym małym i tym dużym 🙂
Składniki na 2,5 litrowy tęczowy deser:
- 5 galaretek o intensywnym kolorze
- 250 ml mleka zagęszczonego niesłodzonego (u nas gostyńskie w wersji light)
- gorąca woda
Galaretki możemy przygotować wszystkie na raz lub robić partiami.
Ja zdecydowałam się robić partiami i studzić na dworze, aby szybciej gęstniały. To co zauważyłam to że części z mlekiem gęstniała zdecydowanie szybciej i potem musiałam je nieco podgrzewać w mikrofali aby dobrze się rozprowadzały po formie.
Szykujemy szklanki lub miseczki o pojemności około 300 ml.
każdy kolor galaretki dzielimy po połowie na dwie szklanki/miseczki (czyli jak robimy wszystkie na raz to będzie nam potrzeba 10 szklanek/miseczek – dlatego ja robiłam partiami :)).
Do jednej szklanki z galaretką wlewamy 250 ml gorącej wody, do drugiej 200 ml, mieszamy do rozpuszczenia galaretki i pozostawiamy do ostygnięcia. Gdy galaretka ma już temperaturę pokojową do tej gdzie wlewaliśmy mniej wody dodajemy 50 ml mleka, mieszamy i odstawiamy do ostygnięcia.
W pierwszej kolejności do formy wlewamy galaretkę z 250 ml wody, wstawiamy do lodówki do zastygnięcia, gdy zastygnie wlewamy na nią galaretkę z mlekiem tego samego koloru.
Tak samo robimy ze wszystkimi galaretkami.
Kolory ustawiamy dowolnie 🙂
Gdy forma jest już całkiem wypełniona wstawiamy na kilka godzin do lodówki.
Przed podaniem zanurzamy na moment formę w ciepłej wodzie aby deser łatwiej wyszedł z formy. Teraz trzeba dość sprawnie przełożyć go na paterę. Ja przyłożyłam paterę do formy (trzeba od razu wymierzyć dobrze aby było równo bo potem nie będzie już szans na przesunięcie) i szybkim ruchem odwrócić całość. Delikatnie podnieść formę, pozostawiając deser na paterze 🙂
Deser trzęsie się potwornie, jak to mówią „trzęsiesz się jak galareta” i tu dobrze to widać 🙂
Kroić i podawać na talerzykach.
Przechowywać w lodówce.
Smacznego!